*Courtney*
Rydel
wzięła kęs smażonych jąder do ust i powoli przeżuwała.
-
Hmm... Dobre. - pochwaliła, a ja i Vanni spojrzałyśmy siebie. - A co to tak
właściwie było? Dacie mi przepis?
-
To były... - zaczęła Vanni, ale Riker jej przerwał.
-
Ross! Cały we krwi! - krzyknął.
-
Co? Chciał się zabić, bo go rzuciłam kilka dni temu? - spytałam.
-
Na to wygląda. Ryland wezwał już pogotowie. Ja pojadę z Rossem, a Was zabierze
Ry. - oznajmił i zniknął mi z pola widzenia.
Super.
Teraz wszystko się wyda.
-
Dowiem się co to było? - powtórzyła się Ryd.
-
Jądra Rossa. - rzuciłam, nie patrząc na nią i ruszyłam do wyjścia.
Dopiero
godzinę później dołączyliśmy do Rikera, gdyż Delly zrozumiała co powiedziałam i
przez następne czterdzieści minut wymiotowała.
-
To było okrutne, dziewczyny. - powiedziała ściszonym głosem, gdy siedzieliśmy i
czekaliśmy na wieści od lekarza.
-
Ale sobie zasłużył. - Vanni broniła się.
-
Nie wydam Was. Tylko, że to ostatni raz jak Was kryję. - odparła i podeszła do
Rika, coś mu szepcąc na ucho.
-
Kiedy powiemy reszcie o nas? - spytałam Latimer, gdyż takie ukrywanie się było
męczące.
-
Niebawem. I mam też pewien pomysł. Chcemy mieć dzieci, co nie? - zapytała się,
a ja przytaknęłam jej głową. - Super. W takim razie jedno urodzę ja, dlatego
trzymam Rika. Drugie urodzisz Ty. Ry odpada, ale Max... Rozkochaj go w sobie i
dalej już wiesz...
-
Jesteś genialna. - uściskałam ją. - Idę wyciągnąć od Rylanda numer do
Schneidera. - wstałam i podeszłam do najmłodszego Lyncha. Posłałam mu zalotne
spojrzenie i usiadłam obok. - Ry, mam drobną prośbę...
Pół
godziny późnej lekarz prowadzący Rossa wyszedł do nas na korytarz i powiedział,
że możemy wchodzić do niego pojedynczo. Ja oczywiście wybrałam się pierwsza, gdyż
chciałam mieć to wszystko za sobą.
-
Ross, ja naprawdę nie wiem, co strzeliło Vanni do łba, by Ci to zrobić... -
zaczęłam od wejścia. - Ale z drugiej strony zasłużyłeś sobie na taką zemstę. -
dodałam.
-
Court, to już nie istotne. Jest mi doskonale wszystko jedno... - mruknął. -
Obojętnie czy będę zdrowy, czy umrę. Chcę po prostu spędzić z Tobą resztę
swojego życia. Kocham Cię i przepraszam za tamto. Jest szansa, że do mnie
wrócisz? - spytał patrząc mi prosto w oczy.
-
Nie mogę. Zbyt wiele razy się zawiodłam... Przykro mi. - odwróciłam wzrok. -
Chciałam tylko przeprosić za wieczór i tyle. Najlepiej będzie jeśli nasze drogi
już nigdy się nie spotkają. - opuściłam salę i zobaczyłam jak Vanni z wielką
radością tuli się do Rikera. Moje serce rozsypało się na miliardy kawałeczków.
Nigdy więcej miłości, Eaton.
----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Vanni to spryciara. Żeby życie miało smaczek, raz Eatonka, raz chłopaczek ;)
OdpowiedzUsuńBiedna Dells co zjadła... Fuj...
Pozdrawiam i czekam na next!