czwartek, 29 września 2016

11. 'Ponieważ jestem szczęśliwy...'

*Ross*

Minął miesiąc od mojego rozstania z Courtney. Powoli zapominałem o niej, ponieważ jestem szczęśliwy z kimś nowym. Śliczną, młodą kasjerką. Wczoraj byliśmy na drugiej randce. Co zabawne ~ ja jestem Ross, ona Rosie i oboje mamy blond włosy. Tego wieczora spotkaliśmy się ponownie.
- Mam nadzieję, że spodoba Ci się to przedstawienie. - oznajmiła, gdy szliśmy chodnikiem koło teatru.
- Wiesz, mam duszę artysty, więc lubię wszelakie przedstawienia, koncerty, opery czy wystawy muzealne. - odpowiedziałem.
W teatrze było sporo ludzi, więc chwyciłem Rosie za rękę, by jej nie zgubić. Blondynka uśmiechnęła się do mnie uroczo i pociągnęła w stronę odpowiednich miejsc.

Po przedstawieniu udaliśmy się na spacer po ulicach Los Angeles. Trzeba przyznać, że to miasto jest piękne nawet nocą. Na sam koniec odprowadziłem Rosie pod dom i ucałowałem w dłoń.
- Dziękuję za wspaniały wieczór. - szepnęła.
- A ja Tobie. - przytuliłem ją. - Do jutra.
- Do jutra. - pożegnała się i zniknęła za drzwiami.
W drodze powrotnej ujrzałem dwoje młodych ludzi kłócących się na moście. Ostrożnie zbliżyłem się do nich na odległość dwóch metrów i obserwowałem. To była Courtney i Max. Gdy chłopak ją popchnął, nie zwracając na nic uwagi, wbiegłem pomiędzy nich.
- Czy Ty w ogóle myślisz!? - spytałem i objąłem Eaton ramieniem.
- Ona chce mi odebrać dziecko!
- A on nie rozumie, że chcę być z Vanni!
- Spokojnie. To da się jakoś rozwiązać. Rano porozmawiacie, a teraz jedno i drugie do domu. - zarządziłem.
Schneider ruszył przed siebie, a ja postanowiłem pójść z Court. Wypytałem ją o wszystko, co związane z Maxem, Vanni i ciążą. Dowiedziałem się wiele i stwierdziłem, że  mogę jej pomóc. Wszystkie złe emocje, wszystkie złe wspomnienia wyparowały, a my zostaliśmy przyjaciółmi.

----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Piosenka tytułowa: Pharell Williams 'Happy'

czwartek, 22 września 2016

10. 'Nigdy...'

*Maxwell*

Kolejny poranek po imprezie. Majowe słońce rozświetlalo mój apartament. Wstałem z łóżka, zjadłem śniadanie i wyprowadziłem psa na spacer. Wink szedł wolno z nosem przy ziemi, ja w podobnym tempie z telefonem w ręku. Courtney pisała, że chce się spotkać i porozmawiać. Umówiłem się z nią na piątą w kawiarni.
- Max? - jeden z przechodniów mnie zaczepił.
- Tak. O co chodzi? - spytałem nieco zaskoczony. Zazwyczaj ludzie nie zatrzymują mnie na ulicy.
- Stephen Eaton. Ojciec Courtney. - przedstawił się. - Córka mi o Tobie wspominała. Podobno jesteście razem...
- Nie jesteśmy. Court to tylko moja znajoma. - przerwałem mu.
- A czy wasze poranne spotkania przy kawie u Ciebie, te SMS-y... Nic nie znaczą? Te wasze potajemne randki, upojne noce... Nic, a nic nie znaczą? - patrzył mi prosto w oczy. Byłem przerażony. Przecież nasza relacja miała pozostać tajemnicą.
- Coś pan zmyśla. Nie chodzę na randki z Ney. - próbowałem się wykręcić. - A co za tym idzie, nie sypiam z nią.
- To jak wytłumaczysz fakt, że będzie miała z Tobą dziecko? - był wyraźnie zły.
- Dzie-eec-ckkoo? - wydukałem. - Ja nic nie wiem. To pomyłka.
- Żadna pomyłka Schneider. Nie uciekaj od odpowiedzialności. - chwycił mnie za ramię i potrząsnął. - Mam nadzieję, że się zrozumieliśmy. - puścił mnie i poszedł dalej.
- Widzisz Wink, same problemy przez C. - powiedziałem do psa, biorąc go na ręce. - Chodźmy nim się rozpada. - ruszyłem w kierunku domu.

Chwilę przed piątą udałem się do kawiarni. Usiadłem przy wolnym stoliku i czekałem na Eaton. Dziewczyna przyszła chwilę spóźniona.
- No cześć. - cmoknęła mnie w polik, wcześniej zdejmując swoje okulary przeciwsłoneczne.
- Cześć. - odpowiedziałem. - O czym chciałaś rozmawiać? - od razu przeszedłem do rzeczy.
- O tym wszystkim, co się wydarzyło między nami w tym miesiącu... - zaczęła. - Widziałam się wczoraj z Rylandem. Powiedział mi, że podobno się we mnie zakochałeś. To prawda?
- Tak. Zakochałem się.
- Ale wiesz, że ja tego nie odwzajemniam?
- Wiem doskonale. Tak samo jak to, że jesteś w ciąży.
- Co!? Skąd!?
- Twój tata mi dziś powiedział. Nie ładnie tak zatajać ważne sprawy, Eaton.
- Max, ja... Właśnie po to chciałam się spotkać. Musimy ustalić co dalej.
- Jak to co dalej? Dam dziecku nazwisko. A jeśli będziesz chciała to wezmę z Tobą ślub.
- Właśnie o to chodzi. Kocham kogoś innego i to z tą osobą chcę spędzić resztę życia... W takim wypadku pozostaje tylko jedno... - zamilkła na chwilę. - Czy zrzeczesz się praw do dziecka?
- Nigdy. Ono jest moje. Nigdy go nie oddam. - wyraźnie się sprzeciwiłem.
- Skoro tak mówisz, to zgłoszę sprawę i sąd ją rozstrzygnie. - wstała od stolika. - A to co między nami było już się skończyło. Zapomnij o mnie. - ruszyła do wyjścia.
Zostałem sam i zacząłem się zastanawiać co dalej... 

----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Piosenka tytułowa: R5 'Never'

czwartek, 15 września 2016

9. 'Chcę byś była blisko...'

*Vanni*

Był wieczór panieński Sav Hudson, więc bawiłyśmy się w klubie. Courtney, wcięta po kilku drinkach, namawiała Maxa, by zrobił dla nas striptz, tak długo, aż się zgodził. Savi zakryła oczy, Rydel i Alexa śmiały się jak opętane, Ney wykonywała erotyczne tańce z Schneiderem, a mi było przykro. Może i źle postępuję, ale nie uważam tego za słuszny powód odejścia Eaton ode mnie...
- Wszystko dobrze, Vanni? - spytała Ryd.
- Tak, jest okay. Tak tylko rozmyślam. - skłamałam.
- To się uśmiechnij i korzystaj z imprezy. - rzuciła i poszła z Savką i Alexą do baru.
Odwróciłam się z powrotem w kierunku sceny i zobaczyłam jak Court całuje się z Maxem. Zamrugałam kilka razy oczami, by odpędzić łzy i podeszłam do Rylanda.
- Lepiej pilnuj swojego kumpla. Przez niego tracę przyjaciółkę. - oznajmiłam, a Ry spojrzał na mnie zdziwiony.
- Są dorośli. Niech robią co chcą. - odparł i puścił kolejny utwór.
- Super. Wszystko nie tak... - mruknęłam i również poszłam do baru.

Impreza skończyła się koło drugiej w nocy. Alex odebrał Savkę, a dziewczyny pojechały taksówką. Zostałam sama z Eaton, która ledwo trzymała się na nogach.
- Moze jednak Was odwiozę? - usłyszałam za plecami głos Maxa.
- Może jednak nie. Odwal się od mojej przyjaciółki. - odparłam oschle.
- Oj Vanni. Nie bądź taka dla mojego miśka. - Ney ucałowała chłopaka w policzek. - A jeśli nie chcesz wracać z nami to nie. Idziemy kochanie. - chwyciła się go i ruszyła z nim do auta.
- C, jednak z Wami pojadę! - zawołałam i wsiadłam do Chevroleta.
Ze smutkiem zerkałam na miasto, które tętniło życiem mimo późnej pory. Każdy był uśmiechnięty, wesoły, a ja? Przygnębiona, nieszczęśliwa z powodu miłości... Miłości do przyjaciółki, która woli słynnego piosenkarza, modela i aktora Maxa Schneidera.

Max odwiózł nas do domu i ruszył do siebie. Położyłyśmy się spać, nawet się nie przebierając.
- Ney, śpisz? - spytałam.
- Nie. Nie umiem. Cały czas myślę o tym co dalej z nami... - odparła i odwróciła się twarzą do mnie. - Chcę byś była blisko...
- A ja chcę byś Ty była blisko. - spojrzałam jej głęboko w oczy.
- To nie planuj ślubu z Rikerem. - zarządała. - Znasz przecież naszą umowę.
- Okay. A Ty nie spędzaj tyle czasu z Maxem.
- Okay. - pocałowała mnie czule w usta.
Przytuliłyśmy się i tak zasnęłyśmy. Cudownie, że między mną a Eaton wszystko jakoś się ułożyło...

----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Piosenka tytułowa: Akcent & Kroppa 'Skradłaś wszystko'

czwartek, 8 września 2016

8. 'Złe uczucia są tak dobre...'

*Courtney*

Wróciłam do domu na obiad. Vanni ugotowała pomidorową.
- A mówiłam Ci już, że wesele będzie w ogrodzie u Lynchów? - opowiadała.
Nie mogłam tego znieść. Jak w ciągu niecałej doby uczucie może wygasnąć?
- Mówiłaś, mówiłaś... - przerwałam jej. - A ja Ci mówiłam, że byłam rano u Maxwella?
- Co? U kogo? - zakrztusiła się zupą.
- No u Maxa. Sama mi kazałaś. - spojrzałam na nią zaskoczona. - Aaa... Nie skojarzyłaś, że Maxwell to Max... Zapomniałam, że Ty go nie znasz tak dobrze jak ja.
- Oh, Eaton... Nie zdradzaj mi szczegółów tego spotkania. To chore, że złe uczucia są tak dobre... - mruknęła i wstała od stołu. - Idę ponownie do Lynchów. Do wieczora. Spotkamy się w klubie. - rzuciła i wyszła.
No tak. Totalnie zapomniałam. Dziś idziemy na wieczór panieński Savki Hudson...

Po posiłku posprzątałam trochę w domu i zaczęłam się szykować. Ubrałam czarną skórzaną sukienkę, taką a'la ogrodniczki, a do tego czarne buty na obcasie. Do małej czerwonej torebki włożyłam telefon, szczotkę do włosów i chusteczki. Makijaż zrobiłam mocny, ciemny ~ czarna maskara, czarny cień do powiek, krwisto-czerwona szminka (która później zlądowała w torebce). Spsikałam się ulubionym perfumem i wyszłam, uprzednio zakluczając drzwi.

Na miejscu byłam dwadzieścia minut przed czasem, więc szybko odnalazłam Sav Hudson (była szybciej, ze względu na sprawy organizacyjne) i usiadłam z nią przy barze. Dziewczyna wyjęła z torebki świecące uszka (podobne do tych co sama miała) i ubrała mi na głowę. Zamówiłyśmy po drinku i zaczęłyśmy rozmowę.
- No i co u Ciebie? - spytała. - Podobno rozstałaś się z Rossem...
- Tak, rozstaliśmy się. Później przez krótki czas byłam z Vanni, a teraz flirtuję z Maxem. - odparłam.
- To dobrze, że się trzymasz. Ja już od roku jestem z Alexem. - pokazała mi pierścionek zaręczynowy. - On mnie kocha, a ja jego. Dużo nas łączy i w ogóle, dlatego ten ślub. Mam nadzieję, że przyjdziesz?
- Pewnie. Przyjdę chętnie, nawet sama. - uśmiechnęłam się do niej.
- A propo miłości i tych spraw... Ja i Alex jesteśmy sobie bardzo wierni, więc żaden striptizer nie jest dla mnie... - rozgadała się.
- No cześć wszystkim! - Vanni ucałowała nas obie. - Rydel zaraz przyjdzie. Poszła tylko do toalety. - poinformowała nas.
Lynch przyszła kilka minut później razem z Alexą i przywitałyśmy się wszystkie. Tego wieczora skład znów był w komplecie...

----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Piosenka tytułowa: Carly Rae Jepsen 'Wrong Feels So Right'

czwartek, 1 września 2016

7. 'Dotykaj mnie jak chcesz...'

*Maxwell*

Był wczesny ranek, gdy ktoś zadzwonił dzwonkiem.
- Chwileczkę! - zawołałem i podszedłem do drzwi, które szybko otworzyłem. - Hej Court! Wejdź, proszę. - wpuściłem ją do mojego apartamentu. - Co Cię tu sprowadza? - spytałem i ubrałem na siebie koszulkę.
- Chciałam porozmawiać o tamtym wieczorze... - zaczęła. - Nie powinnam wtedy uciec. To było głupie. Przepraszam.
- Jest okay. Rozumiem. Nie znałaś mnie zbyt dobrze. A jak zdobyłaś mój adres?
- Ryland mi dał, gdy pytałam się o numer do Ciebie. Chciałam Cię przeprosić za tamto.
- Ah, cały Ry... - westchnąłem i poszedłem do małej kuchni. - Coś jeszcze?
- Tak. Masz ochotę... No wiesz na co... - oparła się o blat i spojrzała na mnie znacząco.
- Ale że teraz? Z Tobą? - nie dowierzałem. Prawie mnie nie zna, a takie propozycje składa.
- No tak. A co? Nie jesteś chętny? - wskoczyła na blat. - Szkoda... - zrobiła smutną minę. - Wiedziałam, że jestem nieatrakcyjna, ale że aż tak?
- Nie o to chodzi. - stanąłem z nią twarzą w twarz. - Jesteś śliczna i w ogóle, ale nie sądzisz, że to za szybko?
- No nie. Nigdy nie jest za szybko. - założyła mi ręce na szyję. - Dotykaj mnie jak chcesz... - szepnęła mi do ucha.
Dwa razy nie musiała mówić. Wpiłem się w jej usta i całowałem. Ney zdjęła ze mnie koszulkę i kontynuowała całowanie. Kolejne części garderoby lądowały na podłodze.
- Oh, Max! Tak dobrze! Tak! - wzdychała, gdy całowałem ją po szyi, obojczyku, biuście... - Więcej, bae! - oplotła mnie nogami w pasie.
Co prawda na kuchennym blacie nie było zbyt wygodnie, jednak nam to nie przeszkadzało. Wymienialiśmy gorące pocałunki, pieściliśmy najczulsze miejsca... Było niesamowicie.

Po wszystkim zaniosłem ją do łóżka i tam leżeliśmy. Court lekko się do mnie przytuliła.
- I co? Fajnie było? - spytała z uśmiechem na ustach.
- Tak. Jesteś najlepsza, Ney. - pocałowałem ją w policzek.
Eaton naprawdę mnie pociągała, więc przy pierwszej lepszej okazji, poprosiłem Rylanda, by mnie z nią poznał. Teraz to czy ze mną będzie zależy tylko ode mnie. Nie mogę tego skopać.

Wieczorem spotkałem z Rylandem, na kolejny występ. Mieliśmy jeszcze trochę czasu, więc opowiedziałem mu o dzisiejszym poranku.
- Wow! Chłopie. Ta twarda laska, tak szybko Ci uległa. W sumie mogłem się domyślać. po co jej twój numer i adres... - skomentował Ry.
- No widzisz. Taki mój urok. Urok Schneidera. - zaśmiałem się i upiłem łyk swojego soku.
W sumie to nie wiem, czemu Eaton to robi... Ma w tym swój cel, ale pewnie nigdy się nie dowiem...
Kwadrans później udaliśmy się na scenę i rozkręcaliśmy imprezę. Choć na chwilę mogłem pozbyć się tej ślicznotki z myśli...

----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Piosenka tytułowa: Ellie Goulding 'Love me like you do'