*Maxwell*
Był
wczesny ranek, gdy ktoś zadzwonił dzwonkiem.
-
Chwileczkę! - zawołałem i podszedłem do drzwi, które szybko otworzyłem. - Hej
Court! Wejdź, proszę. - wpuściłem ją do mojego apartamentu. - Co Cię tu
sprowadza? - spytałem i ubrałem na siebie koszulkę.
-
Chciałam porozmawiać o tamtym wieczorze... - zaczęła. - Nie powinnam wtedy
uciec. To było głupie. Przepraszam.
-
Jest okay. Rozumiem. Nie znałaś mnie zbyt dobrze. A jak zdobyłaś mój adres?
-
Ryland mi dał, gdy pytałam się o numer do Ciebie. Chciałam Cię przeprosić za
tamto.
-
Ah, cały Ry... - westchnąłem i poszedłem do małej kuchni. - Coś jeszcze?
-
Tak. Masz ochotę... No wiesz na co... - oparła się o blat i spojrzała na mnie
znacząco.
-
Ale że teraz? Z Tobą? - nie dowierzałem. Prawie mnie nie zna, a takie
propozycje składa.
-
No tak. A co? Nie jesteś chętny? - wskoczyła na blat. - Szkoda... - zrobiła
smutną minę. - Wiedziałam, że jestem nieatrakcyjna, ale że aż tak?
-
Nie o to chodzi. - stanąłem z nią twarzą w twarz. - Jesteś śliczna i w ogóle,
ale nie sądzisz, że to za szybko?
-
No nie. Nigdy nie jest za szybko. - założyła mi ręce na szyję. - Dotykaj mnie
jak chcesz... - szepnęła mi do ucha.
Dwa
razy nie musiała mówić. Wpiłem się w jej usta i całowałem. Ney zdjęła ze mnie
koszulkę i kontynuowała całowanie. Kolejne części garderoby lądowały na
podłodze.
-
Oh, Max! Tak dobrze! Tak! - wzdychała, gdy całowałem ją po szyi, obojczyku, biuście...
- Więcej, bae! - oplotła mnie nogami w pasie.
Co
prawda na kuchennym blacie nie było zbyt wygodnie, jednak nam to nie
przeszkadzało. Wymienialiśmy gorące pocałunki, pieściliśmy najczulsze
miejsca... Było niesamowicie.
Po
wszystkim zaniosłem ją do łóżka i tam leżeliśmy. Court lekko się do mnie
przytuliła.
-
I co? Fajnie było? - spytała z uśmiechem na ustach.
-
Tak. Jesteś najlepsza, Ney. - pocałowałem ją w policzek.
Eaton
naprawdę mnie pociągała, więc przy pierwszej lepszej okazji, poprosiłem Rylanda,
by mnie z nią poznał. Teraz to czy ze mną będzie zależy tylko ode mnie. Nie
mogę tego skopać.
Wieczorem
spotkałem z Rylandem, na kolejny występ. Mieliśmy jeszcze trochę czasu, więc
opowiedziałem mu o dzisiejszym poranku.
-
Wow! Chłopie. Ta twarda laska, tak szybko Ci uległa. W sumie mogłem się
domyślać. po co jej twój numer i adres... - skomentował Ry.
-
No widzisz. Taki mój urok. Urok Schneidera. - zaśmiałem się i upiłem łyk
swojego soku.
W
sumie to nie wiem, czemu Eaton to robi... Ma w tym swój cel, ale pewnie nigdy
się nie dowiem...
Kwadrans
później udaliśmy się na scenę i rozkręcaliśmy imprezę. Choć na chwilę mogłem
pozbyć się tej ślicznotki z myśli...
----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Piosenka tytułowa: Ellie Goulding 'Love me like you do'
Myślałam, że piosenka tytułowa to z Disco Polo coś ;)
OdpowiedzUsuńKomentuję... Uwaga! Uwaga! ... Z pracy. Dziś pierwszy, nieco luźniejszy dzień.
Pozdrawiam serdecznie i czekam na next.
No tak z tego wszystkiego zapomniałam odwołać się do treści rozdziału...
UsuńWow.
Czy już możemy "szipować" Couxwella? ;)
'Szipować' możecie, ale jak długo będzie to możliwe... Zobaczymy.
UsuńMiłego pierwszego dnia w pracy!
Oby codziennie znalazła się krótka przerwa na komentowanie ;)