czwartek, 20 października 2016

14. 'Jutro przychodzi zbyt szybko...' [THE END]

Courtney za dobre sprawowanie wyszła z więzienia po ośmiu latach. Najpierw udała się do starego domu, gdzie zastała pustkę i kurz, a następnie do domu Lynchów. Zapukała do drzwi, które otworzył jej Ryland.
- O, Courtney. Wejdź, proszę.  - wpuścił ją do pomieszczenia. - Wiem, że szukasz Vanni. Jest w salonie z Rydel. - dodał i zniknął na piętrze.
Eaton podeszła do ukochanej od tyłu i zakryła jej oczy. Ryd zaczęła się cicho śmiać pod nosem, a Latimer była zdezorientowana.
- Nie rób sobie żartów. - mruknęła Savannah.
- Nie robię. Jestem tu i nigdzie się nie wybieram. - Ney obeszła kanapę wokół i pocałowała czule żonę.
- Court, wypuścili Cię! - ciemnowłosa rzuciła się jej na szyję.
- Jutro zawsze przychodzi za szybko... - odparła C. - Zawsze, gdy się tego nie spodziewasz...

Tego wieczora wszystko wróciło do normy. Radość znów wkroczyła do ich życia. Courtney i Vanni zostały szczęśliwą rodziną ze swoimi dziećmi. Ross i Rosie oraz Rydel i Ellington stworzyli szczęśliwe pary, a Ryland stał się wiecznym kawalerem tak jak obiecał Maxowi.

----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Piosenka tytułowa: Carly Rae Jepsen 'Take A Picture'
----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Dziękuję wszystkim co czytali tę historię <3
To już koniec tego bloga, ale nie koniec czwartkowych rozdziałów.
Dziś o 8:00 na moim nowym blogu pojawił się 2 rozdział, a pasmo oficjalnie zmieniło nazwę na 'Perkusyjne czwartki'. Zapraszam serdecznie na 'Perfect Jealousy' z Nią Lovelis i Brennanem Benko w rolach głównych.
Miłego dnia i do napisania na 'PJ' za tydzień :*

czwartek, 13 października 2016

13. 'Ale to już było i nie wróci więcej...'

*Ryland*

Po długich tygodniach spotkaliśmy się w sądzie na rozprawie Courtney. Ja, Vanni, Ross i kilka innych osób zeznawaliśmy w tej sprawie. Gdy wszyscy powiedzieli co wiedzieli, sędzia zarządził krótką przerwę, po której ogłosił wyrok:
- Pani Courtney Jane Eaton, jest pani winna zarzucanych pani czynów. Zgodnie z kodeksem prawnym, zostaje pani skazana na dziesięć lat więzienia za umyślne spowodowanie śmierci pana Maxwella Geogre'a Schneidera i ucieczkę z miejsca zbrodni.
Trochę mi jej szkoda. Nadal nie dowierzam, że Court zabiła mojego przyjaciela.
Opuściliśmy salę rozpraw. Podszedłem do Vanni i przytuliłem ją.
- Nie płacz... - szepnąłem.
- Jak mam nie płakać? Byłyśmy takie szczęśliwe, gdy on zaczął wszystko niszczyć... - szlochała.
- Ale to już było i nie wróci więcej... - stwierdziłem, a Latimer rozpłakała się jeszcze bardziej.

Jeszcze w tym tygodniu Vanni z dziećmi wprowadziła się do naszego domu. Wszyscy się ucieszyli z jej obecności, a w szczególności Riker, który cierpliwie czekał na jej powrót.
- Załatw ten rozwód i pobierz się ze mną... - poprosił ją tego wieczora przy kolacji. - Ty i ja, Ross i Rosie... Podwójny ślub...
- To całkiem niezła opcja, ale... Nie. Kocham Ney i będę na nią czekać. - odparła oschle.
- Rik, daj jej chwilę odpocząć. Dużo się ostatnio wydarzyło. - wtrąciłem, a dziewczyna podziękowała mi wzrokiem.

Kolejne dni, miesiące, lata mijały w ciszy i spokoju... Do czasu...

----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Piosenka tytułowa: Maryla Rodowicz 'Ale to już było'

czwartek, 6 października 2016

12. 'Ta dziewczyna jest niebezpieczna...'

*Courtney*

Minął kolejny miesiąc, gdy Vanni i ja wzięłyśmy potajemny ślub w gronie najbliższych przyjaciół i rodzin. Tydzień po tym wydarzeniu otrzymałam kolejną dobrą wiadomość ~ Vanni także okazała się być w ciąży. Od tej pory wszystko robiłyśmy razem, nawet razem chodziłyśmy na badania kontrolne.

Te dziewięć miesięcy minęło szybko dla nas obu. Dzieci urodziły się zdrowe, co najważniejsze. Całe nasze życie było spokojne i harmonijne do czasu.
- Ta dziewczyna jest niebezpieczna. Każdego kto ją zna prosimy o pomoc w znalezieniu. - usłyszałyśmy w telewizji, gdzie pokazane było moje zdjęcie.
- Ney, czy Ty serio zabiłaś Maxa? - spytała Vanni, a ja przed oczami zobaczyłam ten ciemny las, zrozpaczonego Maxa, a później jego martwe ciało.
- Tak. Strzeliłam do niego dwa razy prosto w serce. - wyznałam prawdę.
- Musisz się przyznać. Nie możemy żyć w niepewności. - stwierdziła.
- Boję się. - odparłam przerażona.
- Jestem przy Tobie. - dotknęła mojej dłoni.
- Dziękuję. - posłałam jej szczery uśmiech.
Cieszę się, że mogę na niej tak polegać. To związek na zawsze...

Jeszcze tego popołudnia zgłosiłam się na komisariat, gdzie trzy razy mnie przesłuchano. Po wszystkim zamknięto mnie w areszcie, aż do rozprawy. Siedziałam oparta o zimną ścianę i płakałam. Dopiero drugi raz od rozstania z Rossem. Ostatnio coraz częściej żałuję, że go zostawiłam. Może, gdybym z nim nadal była, nie doszłoby do tego wszystkiego... Nie zabiłabym Maxa, który stał mi się bliski na swój własny sposób...

----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Piosenka tytułowa: Jorrgus 'Niebezpieczna'

czwartek, 29 września 2016

11. 'Ponieważ jestem szczęśliwy...'

*Ross*

Minął miesiąc od mojego rozstania z Courtney. Powoli zapominałem o niej, ponieważ jestem szczęśliwy z kimś nowym. Śliczną, młodą kasjerką. Wczoraj byliśmy na drugiej randce. Co zabawne ~ ja jestem Ross, ona Rosie i oboje mamy blond włosy. Tego wieczora spotkaliśmy się ponownie.
- Mam nadzieję, że spodoba Ci się to przedstawienie. - oznajmiła, gdy szliśmy chodnikiem koło teatru.
- Wiesz, mam duszę artysty, więc lubię wszelakie przedstawienia, koncerty, opery czy wystawy muzealne. - odpowiedziałem.
W teatrze było sporo ludzi, więc chwyciłem Rosie za rękę, by jej nie zgubić. Blondynka uśmiechnęła się do mnie uroczo i pociągnęła w stronę odpowiednich miejsc.

Po przedstawieniu udaliśmy się na spacer po ulicach Los Angeles. Trzeba przyznać, że to miasto jest piękne nawet nocą. Na sam koniec odprowadziłem Rosie pod dom i ucałowałem w dłoń.
- Dziękuję za wspaniały wieczór. - szepnęła.
- A ja Tobie. - przytuliłem ją. - Do jutra.
- Do jutra. - pożegnała się i zniknęła za drzwiami.
W drodze powrotnej ujrzałem dwoje młodych ludzi kłócących się na moście. Ostrożnie zbliżyłem się do nich na odległość dwóch metrów i obserwowałem. To była Courtney i Max. Gdy chłopak ją popchnął, nie zwracając na nic uwagi, wbiegłem pomiędzy nich.
- Czy Ty w ogóle myślisz!? - spytałem i objąłem Eaton ramieniem.
- Ona chce mi odebrać dziecko!
- A on nie rozumie, że chcę być z Vanni!
- Spokojnie. To da się jakoś rozwiązać. Rano porozmawiacie, a teraz jedno i drugie do domu. - zarządziłem.
Schneider ruszył przed siebie, a ja postanowiłem pójść z Court. Wypytałem ją o wszystko, co związane z Maxem, Vanni i ciążą. Dowiedziałem się wiele i stwierdziłem, że  mogę jej pomóc. Wszystkie złe emocje, wszystkie złe wspomnienia wyparowały, a my zostaliśmy przyjaciółmi.

----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Piosenka tytułowa: Pharell Williams 'Happy'

czwartek, 22 września 2016

10. 'Nigdy...'

*Maxwell*

Kolejny poranek po imprezie. Majowe słońce rozświetlalo mój apartament. Wstałem z łóżka, zjadłem śniadanie i wyprowadziłem psa na spacer. Wink szedł wolno z nosem przy ziemi, ja w podobnym tempie z telefonem w ręku. Courtney pisała, że chce się spotkać i porozmawiać. Umówiłem się z nią na piątą w kawiarni.
- Max? - jeden z przechodniów mnie zaczepił.
- Tak. O co chodzi? - spytałem nieco zaskoczony. Zazwyczaj ludzie nie zatrzymują mnie na ulicy.
- Stephen Eaton. Ojciec Courtney. - przedstawił się. - Córka mi o Tobie wspominała. Podobno jesteście razem...
- Nie jesteśmy. Court to tylko moja znajoma. - przerwałem mu.
- A czy wasze poranne spotkania przy kawie u Ciebie, te SMS-y... Nic nie znaczą? Te wasze potajemne randki, upojne noce... Nic, a nic nie znaczą? - patrzył mi prosto w oczy. Byłem przerażony. Przecież nasza relacja miała pozostać tajemnicą.
- Coś pan zmyśla. Nie chodzę na randki z Ney. - próbowałem się wykręcić. - A co za tym idzie, nie sypiam z nią.
- To jak wytłumaczysz fakt, że będzie miała z Tobą dziecko? - był wyraźnie zły.
- Dzie-eec-ckkoo? - wydukałem. - Ja nic nie wiem. To pomyłka.
- Żadna pomyłka Schneider. Nie uciekaj od odpowiedzialności. - chwycił mnie za ramię i potrząsnął. - Mam nadzieję, że się zrozumieliśmy. - puścił mnie i poszedł dalej.
- Widzisz Wink, same problemy przez C. - powiedziałem do psa, biorąc go na ręce. - Chodźmy nim się rozpada. - ruszyłem w kierunku domu.

Chwilę przed piątą udałem się do kawiarni. Usiadłem przy wolnym stoliku i czekałem na Eaton. Dziewczyna przyszła chwilę spóźniona.
- No cześć. - cmoknęła mnie w polik, wcześniej zdejmując swoje okulary przeciwsłoneczne.
- Cześć. - odpowiedziałem. - O czym chciałaś rozmawiać? - od razu przeszedłem do rzeczy.
- O tym wszystkim, co się wydarzyło między nami w tym miesiącu... - zaczęła. - Widziałam się wczoraj z Rylandem. Powiedział mi, że podobno się we mnie zakochałeś. To prawda?
- Tak. Zakochałem się.
- Ale wiesz, że ja tego nie odwzajemniam?
- Wiem doskonale. Tak samo jak to, że jesteś w ciąży.
- Co!? Skąd!?
- Twój tata mi dziś powiedział. Nie ładnie tak zatajać ważne sprawy, Eaton.
- Max, ja... Właśnie po to chciałam się spotkać. Musimy ustalić co dalej.
- Jak to co dalej? Dam dziecku nazwisko. A jeśli będziesz chciała to wezmę z Tobą ślub.
- Właśnie o to chodzi. Kocham kogoś innego i to z tą osobą chcę spędzić resztę życia... W takim wypadku pozostaje tylko jedno... - zamilkła na chwilę. - Czy zrzeczesz się praw do dziecka?
- Nigdy. Ono jest moje. Nigdy go nie oddam. - wyraźnie się sprzeciwiłem.
- Skoro tak mówisz, to zgłoszę sprawę i sąd ją rozstrzygnie. - wstała od stolika. - A to co między nami było już się skończyło. Zapomnij o mnie. - ruszyła do wyjścia.
Zostałem sam i zacząłem się zastanawiać co dalej... 

----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Piosenka tytułowa: R5 'Never'

czwartek, 15 września 2016

9. 'Chcę byś była blisko...'

*Vanni*

Był wieczór panieński Sav Hudson, więc bawiłyśmy się w klubie. Courtney, wcięta po kilku drinkach, namawiała Maxa, by zrobił dla nas striptz, tak długo, aż się zgodził. Savi zakryła oczy, Rydel i Alexa śmiały się jak opętane, Ney wykonywała erotyczne tańce z Schneiderem, a mi było przykro. Może i źle postępuję, ale nie uważam tego za słuszny powód odejścia Eaton ode mnie...
- Wszystko dobrze, Vanni? - spytała Ryd.
- Tak, jest okay. Tak tylko rozmyślam. - skłamałam.
- To się uśmiechnij i korzystaj z imprezy. - rzuciła i poszła z Savką i Alexą do baru.
Odwróciłam się z powrotem w kierunku sceny i zobaczyłam jak Court całuje się z Maxem. Zamrugałam kilka razy oczami, by odpędzić łzy i podeszłam do Rylanda.
- Lepiej pilnuj swojego kumpla. Przez niego tracę przyjaciółkę. - oznajmiłam, a Ry spojrzał na mnie zdziwiony.
- Są dorośli. Niech robią co chcą. - odparł i puścił kolejny utwór.
- Super. Wszystko nie tak... - mruknęłam i również poszłam do baru.

Impreza skończyła się koło drugiej w nocy. Alex odebrał Savkę, a dziewczyny pojechały taksówką. Zostałam sama z Eaton, która ledwo trzymała się na nogach.
- Moze jednak Was odwiozę? - usłyszałam za plecami głos Maxa.
- Może jednak nie. Odwal się od mojej przyjaciółki. - odparłam oschle.
- Oj Vanni. Nie bądź taka dla mojego miśka. - Ney ucałowała chłopaka w policzek. - A jeśli nie chcesz wracać z nami to nie. Idziemy kochanie. - chwyciła się go i ruszyła z nim do auta.
- C, jednak z Wami pojadę! - zawołałam i wsiadłam do Chevroleta.
Ze smutkiem zerkałam na miasto, które tętniło życiem mimo późnej pory. Każdy był uśmiechnięty, wesoły, a ja? Przygnębiona, nieszczęśliwa z powodu miłości... Miłości do przyjaciółki, która woli słynnego piosenkarza, modela i aktora Maxa Schneidera.

Max odwiózł nas do domu i ruszył do siebie. Położyłyśmy się spać, nawet się nie przebierając.
- Ney, śpisz? - spytałam.
- Nie. Nie umiem. Cały czas myślę o tym co dalej z nami... - odparła i odwróciła się twarzą do mnie. - Chcę byś była blisko...
- A ja chcę byś Ty była blisko. - spojrzałam jej głęboko w oczy.
- To nie planuj ślubu z Rikerem. - zarządała. - Znasz przecież naszą umowę.
- Okay. A Ty nie spędzaj tyle czasu z Maxem.
- Okay. - pocałowała mnie czule w usta.
Przytuliłyśmy się i tak zasnęłyśmy. Cudownie, że między mną a Eaton wszystko jakoś się ułożyło...

----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Piosenka tytułowa: Akcent & Kroppa 'Skradłaś wszystko'

czwartek, 8 września 2016

8. 'Złe uczucia są tak dobre...'

*Courtney*

Wróciłam do domu na obiad. Vanni ugotowała pomidorową.
- A mówiłam Ci już, że wesele będzie w ogrodzie u Lynchów? - opowiadała.
Nie mogłam tego znieść. Jak w ciągu niecałej doby uczucie może wygasnąć?
- Mówiłaś, mówiłaś... - przerwałam jej. - A ja Ci mówiłam, że byłam rano u Maxwella?
- Co? U kogo? - zakrztusiła się zupą.
- No u Maxa. Sama mi kazałaś. - spojrzałam na nią zaskoczona. - Aaa... Nie skojarzyłaś, że Maxwell to Max... Zapomniałam, że Ty go nie znasz tak dobrze jak ja.
- Oh, Eaton... Nie zdradzaj mi szczegółów tego spotkania. To chore, że złe uczucia są tak dobre... - mruknęła i wstała od stołu. - Idę ponownie do Lynchów. Do wieczora. Spotkamy się w klubie. - rzuciła i wyszła.
No tak. Totalnie zapomniałam. Dziś idziemy na wieczór panieński Savki Hudson...

Po posiłku posprzątałam trochę w domu i zaczęłam się szykować. Ubrałam czarną skórzaną sukienkę, taką a'la ogrodniczki, a do tego czarne buty na obcasie. Do małej czerwonej torebki włożyłam telefon, szczotkę do włosów i chusteczki. Makijaż zrobiłam mocny, ciemny ~ czarna maskara, czarny cień do powiek, krwisto-czerwona szminka (która później zlądowała w torebce). Spsikałam się ulubionym perfumem i wyszłam, uprzednio zakluczając drzwi.

Na miejscu byłam dwadzieścia minut przed czasem, więc szybko odnalazłam Sav Hudson (była szybciej, ze względu na sprawy organizacyjne) i usiadłam z nią przy barze. Dziewczyna wyjęła z torebki świecące uszka (podobne do tych co sama miała) i ubrała mi na głowę. Zamówiłyśmy po drinku i zaczęłyśmy rozmowę.
- No i co u Ciebie? - spytała. - Podobno rozstałaś się z Rossem...
- Tak, rozstaliśmy się. Później przez krótki czas byłam z Vanni, a teraz flirtuję z Maxem. - odparłam.
- To dobrze, że się trzymasz. Ja już od roku jestem z Alexem. - pokazała mi pierścionek zaręczynowy. - On mnie kocha, a ja jego. Dużo nas łączy i w ogóle, dlatego ten ślub. Mam nadzieję, że przyjdziesz?
- Pewnie. Przyjdę chętnie, nawet sama. - uśmiechnęłam się do niej.
- A propo miłości i tych spraw... Ja i Alex jesteśmy sobie bardzo wierni, więc żaden striptizer nie jest dla mnie... - rozgadała się.
- No cześć wszystkim! - Vanni ucałowała nas obie. - Rydel zaraz przyjdzie. Poszła tylko do toalety. - poinformowała nas.
Lynch przyszła kilka minut później razem z Alexą i przywitałyśmy się wszystkie. Tego wieczora skład znów był w komplecie...

----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Piosenka tytułowa: Carly Rae Jepsen 'Wrong Feels So Right'

czwartek, 1 września 2016

7. 'Dotykaj mnie jak chcesz...'

*Maxwell*

Był wczesny ranek, gdy ktoś zadzwonił dzwonkiem.
- Chwileczkę! - zawołałem i podszedłem do drzwi, które szybko otworzyłem. - Hej Court! Wejdź, proszę. - wpuściłem ją do mojego apartamentu. - Co Cię tu sprowadza? - spytałem i ubrałem na siebie koszulkę.
- Chciałam porozmawiać o tamtym wieczorze... - zaczęła. - Nie powinnam wtedy uciec. To było głupie. Przepraszam.
- Jest okay. Rozumiem. Nie znałaś mnie zbyt dobrze. A jak zdobyłaś mój adres?
- Ryland mi dał, gdy pytałam się o numer do Ciebie. Chciałam Cię przeprosić za tamto.
- Ah, cały Ry... - westchnąłem i poszedłem do małej kuchni. - Coś jeszcze?
- Tak. Masz ochotę... No wiesz na co... - oparła się o blat i spojrzała na mnie znacząco.
- Ale że teraz? Z Tobą? - nie dowierzałem. Prawie mnie nie zna, a takie propozycje składa.
- No tak. A co? Nie jesteś chętny? - wskoczyła na blat. - Szkoda... - zrobiła smutną minę. - Wiedziałam, że jestem nieatrakcyjna, ale że aż tak?
- Nie o to chodzi. - stanąłem z nią twarzą w twarz. - Jesteś śliczna i w ogóle, ale nie sądzisz, że to za szybko?
- No nie. Nigdy nie jest za szybko. - założyła mi ręce na szyję. - Dotykaj mnie jak chcesz... - szepnęła mi do ucha.
Dwa razy nie musiała mówić. Wpiłem się w jej usta i całowałem. Ney zdjęła ze mnie koszulkę i kontynuowała całowanie. Kolejne części garderoby lądowały na podłodze.
- Oh, Max! Tak dobrze! Tak! - wzdychała, gdy całowałem ją po szyi, obojczyku, biuście... - Więcej, bae! - oplotła mnie nogami w pasie.
Co prawda na kuchennym blacie nie było zbyt wygodnie, jednak nam to nie przeszkadzało. Wymienialiśmy gorące pocałunki, pieściliśmy najczulsze miejsca... Było niesamowicie.

Po wszystkim zaniosłem ją do łóżka i tam leżeliśmy. Court lekko się do mnie przytuliła.
- I co? Fajnie było? - spytała z uśmiechem na ustach.
- Tak. Jesteś najlepsza, Ney. - pocałowałem ją w policzek.
Eaton naprawdę mnie pociągała, więc przy pierwszej lepszej okazji, poprosiłem Rylanda, by mnie z nią poznał. Teraz to czy ze mną będzie zależy tylko ode mnie. Nie mogę tego skopać.

Wieczorem spotkałem z Rylandem, na kolejny występ. Mieliśmy jeszcze trochę czasu, więc opowiedziałem mu o dzisiejszym poranku.
- Wow! Chłopie. Ta twarda laska, tak szybko Ci uległa. W sumie mogłem się domyślać. po co jej twój numer i adres... - skomentował Ry.
- No widzisz. Taki mój urok. Urok Schneidera. - zaśmiałem się i upiłem łyk swojego soku.
W sumie to nie wiem, czemu Eaton to robi... Ma w tym swój cel, ale pewnie nigdy się nie dowiem...
Kwadrans później udaliśmy się na scenę i rozkręcaliśmy imprezę. Choć na chwilę mogłem pozbyć się tej ślicznotki z myśli...

----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Piosenka tytułowa: Ellie Goulding 'Love me like you do'

czwartek, 25 sierpnia 2016

6. 'To nie tak jak myślisz, kotku...'

*Vanni*

Courtney była u Rossa w sali, gdy podszedł do mnie Riker. Padł przede mną na kolano i wyjął z kieszeni pudełeczko.
- Savannah Lee Latimer, czy zostaniesz moją narzeczoną? - spytał, otwierając pudełko. Moim oczom ukazał się śliczny,  złoty pierścionek z brylantem. Wiedziałam, co odpowiedzieć, bo inaczej nie zgodziłby się na dziecko.
- Tak! Tak! Tak! - rzuciłam mu się na szyję, a on podniósł się, założył mi na palec pierścionek i czule pocałował.
W tym momencie Eaton wyszła z sali Rossa i gdy nas zauważyła uciekła z płaczem. Ruszyłam za nią.
- Ney! Czekaj! - chwyciłam ją za nadgarstek i przyciągnęłam do siebie. Wiosenny podmuch wiatru rozwiewał jej włosy. - To nie tak jak myślisz, kotku... - zaczęłam, ale mi przerwała.
- A jak? Obściskiwałaś się z Rikiem. Miałaś tylko raz się postarać o dziecko z nim, a nie od razu ślub planować. Zawiodłam się na Tobie, Vanni. - odparła i wyswobodziła rękę z mojego uścisku. Odwróciła się i odeszła, a ja jak głupia stałam na parkingu przed szpitalem.
Kolejny raz coś skopałam. Kolejny...

Wróciłam do domu dopiero późnym wieczorem, gdyż byłam z Rikerem świętować zaręczyny.
- Już jestem. - oznajmiłam od wejścia. Court oderwała wzrok od laptopa i odstawiła lampkę wina na bok.
- Nie czekaj dziś na mnie. Mam trochę pracy. - odparła oschle i wróciła do stukania opuszkami palców w klawiaturę.
Poszłam do sypialni i ułożyłam się na łóżku. Poduszki nadal pachniały Ney, więc przytuliłam do nich głowę i zasnęłam.

Gdy rankiem zeszłam do kuchni Eaton już nie było. Zjadłam posiłek sama i udałam się do narzeczonego.
- Słuchasz mnie? - spytał Rik, gdy zamyślona nie odpowiadałam.
- Tak, tak. Słucham. Mówiliśmy o naszym ślubie. - odparłam.
- Dokładnie. Pytałem się czy wolisz na naszym weselu DJ-a czy zespół.
- Może DJ. Wiesz, że uwielbiam nowoczesną muzykę.
- Super. Pogadam z Ryry'm. - wstał z kanapy i znów zostałam sama. Ugh, jak ja nie cierpię samotności.

----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Piosenka tytułowa: Edyta Górniak 'To nie tak jak myślisz'

czwartek, 18 sierpnia 2016

5. 'Jest mi doskonale wszystko jedno...'

*Courtney*

Rydel wzięła kęs smażonych jąder do ust i powoli przeżuwała.
- Hmm... Dobre. - pochwaliła, a ja i Vanni spojrzałyśmy siebie. - A co to tak właściwie było? Dacie mi przepis?
- To były... - zaczęła Vanni, ale Riker jej przerwał.
- Ross! Cały we krwi! - krzyknął.
- Co? Chciał się zabić, bo go rzuciłam kilka dni temu? - spytałam.
- Na to wygląda. Ryland wezwał już pogotowie. Ja pojadę z Rossem, a Was zabierze Ry. - oznajmił i zniknął mi z pola widzenia.
Super. Teraz wszystko się wyda.
- Dowiem się co to było? - powtórzyła się Ryd.
- Jądra Rossa. - rzuciłam, nie patrząc na nią i ruszyłam do wyjścia.

Dopiero godzinę później dołączyliśmy do Rikera, gdyż Delly zrozumiała co powiedziałam i przez następne czterdzieści minut wymiotowała.
- To było okrutne, dziewczyny. - powiedziała ściszonym głosem, gdy siedzieliśmy i czekaliśmy na wieści od lekarza.
- Ale sobie zasłużył. - Vanni broniła się.
- Nie wydam Was. Tylko, że to ostatni raz jak Was kryję. - odparła i podeszła do Rika, coś mu szepcąc na ucho.
- Kiedy powiemy reszcie o nas? - spytałam Latimer, gdyż takie ukrywanie się było męczące.
- Niebawem. I mam też pewien pomysł. Chcemy mieć dzieci, co nie? - zapytała się, a ja przytaknęłam jej głową. - Super. W takim razie jedno urodzę ja, dlatego trzymam Rika. Drugie urodzisz Ty. Ry odpada, ale Max... Rozkochaj go w sobie i dalej już wiesz...
- Jesteś genialna. - uściskałam ją. - Idę wyciągnąć od Rylanda numer do Schneidera. - wstałam i podeszłam do najmłodszego Lyncha. Posłałam mu zalotne spojrzenie i usiadłam obok. - Ry, mam drobną prośbę...

Pół godziny późnej lekarz prowadzący Rossa wyszedł do nas na korytarz i powiedział, że możemy wchodzić do niego pojedynczo. Ja oczywiście wybrałam się pierwsza, gdyż chciałam mieć to wszystko za sobą.
- Ross, ja naprawdę nie wiem, co strzeliło Vanni do łba, by Ci to zrobić... - zaczęłam od wejścia. - Ale z drugiej strony zasłużyłeś sobie na taką zemstę. - dodałam.
- Court, to już nie istotne. Jest mi doskonale wszystko jedno... - mruknął. - Obojętnie czy będę zdrowy, czy umrę. Chcę po prostu spędzić z Tobą resztę swojego życia. Kocham Cię i przepraszam za tamto. Jest szansa, że do mnie wrócisz? - spytał patrząc mi prosto w oczy.
- Nie mogę. Zbyt wiele razy się zawiodłam... Przykro mi. - odwróciłam wzrok. - Chciałam tylko przeprosić za wieczór i tyle. Najlepiej będzie jeśli nasze drogi już nigdy się nie spotkają. - opuściłam salę i zobaczyłam jak Vanni z wielką radością tuli się do Rikera. Moje serce rozsypało się na miliardy kawałeczków. Nigdy więcej miłości, Eaton.

----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Piosenka tytułowa: Video 'Wszystko jedno'
Nowy blog: 'Dónde está Alex?' - 1 rozdział jutro o 8:00

czwartek, 11 sierpnia 2016

4. 'Usmażymy twoje jądra w oleju...'

*Vanni*

Kilka dni później były moje urodziny. Rydel zaprosiła nas do siebie. Courtney nie była zbytnio zadowolona, bo w tamtym domu jest też Ross. Ostatecznie, po kilku minutach ostrej wymiany zdań, zgodziła się tam iść.
- Dobrze wyglądam? - zapytała, obracając się w kremowej sukience do ziemi i białych sandałkach.
- Ślicznie, kochanie. - ucałowałam ją policzek.
Tak, tak. Ja i Courtney jesteśmy razem. Dużo rozmawiałyśmy na ten temat, ale w końcu doszłyśmy do porozumienia.

Punktualnie o 16 zjawiłyśmy się w domu Lynchów. Rydel wyściskała nas serdecznie i zaprowadziła do kuchni. Usiadłyśmy przy stole.
- Jak się trzymasz po rozstaniu z Rossem? - spytała ją Delly.
- Dobrze. Teraz jestem z Vanni. - odparła i objęła mnie ramieniem.
- A co z Rikerem? - dopytała.
- Na razie nic mu nie powiem. Jeszcze mi się przyda. - powiedziałam beznamiętnie.
- Oh, okay. - westchnęła zdziwiona i zaparzyła herbatę.
- Wszystkiego najlepszego skarbie. - Rik pojawił się w kuchni i podał mi duże pudełko. - Tylko ostrożnie.  - dodał.
Postawiłam na stole pudełko i otworzyłam. W środku był tort! Tort dla mnie!
- Dziękuję! - rzuciłam się chłopakowi na szyję.
To najlepszy prezent jaki mógł kupić.

Pod wieczór Rydel musiała coś załatwić dla Ellingtona, więc obiecałyśmy, że będziemy grzeczne i przygotujemy kolację. Gdy tylko wyszła, postanowiłyśmy złamać obietnicę i zemścić się na Rossie. Court, pod pretekstem pogodzenia się, dała Rossowi kieliszek wina, do którego dosypała środek nasenny. Gdy wróciła, ja zabrałam z szafki kuchennej nóż i gdy upewniłam się, że mocno śpi, zabrałam się do pracy. Nacięłam mu ciało lekko poniżej brzucha, a dalej w kierunku jąder.
- Oh tak. Usmażymy twoje jądra w oleju! - zaśmiałam się i wykroiłam mu jądra, które wrzuciłam do woreczka.
Zostawiłam Lyncha we krwi i zeszłam z powrotem do kuchni. Wyjęłam jądra na patelnię z olejem, którą przygotowała Ney i zaczęłam sypać przyprawy.
- Mmm... Co tak ładnie pachnie? - spytała Rydel, która właśnie weszła do pomieszczenia.
- Dzisiejsza kolacja. - odparła, że śmiechem Court.
- Mogę? - pokazała na 'potrawę'.
- Zaraz. Tylko wyłożę na talerz... - oznajmiłam i jeszcze raz przemieszałam zawartość naczynia. Wyłożyłam jądra na talerz i podsunęłam Delly. - Smacznego!

----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Tytuł: 1 z tekstów Caravaggio

czwartek, 4 sierpnia 2016

3. 'Nie pamiętam co robiłam tej nocy...'

*Courtney*

Obudziłam się z bólem głowy, bo poczułam na policzku czyjeś włosy.
- Dzień dobry księżniczko. Śniadanko i porządna kawa już czekają. - odezwała się Vanni i wstała z łóżka.
- Już wstaję. - podniosłam się do pozycji siedzącej i zobaczyłam, że jestem naga. - A co tu się stało? - zapytałam.
- Oj nawet nie wiesz jaka jesteś gorąca... - rzuciła ze śmiechem. - I lubisz tak... - pokazała coś palcem w powietrzu. - Ciekawe czy Ross też miał tak dobrze...
- Wkręcasz mnie. - stwierdziłam i zaczęłam się ubierać.
- A wcale, że nie. Przypomnij sobie tylko. - dodała Vanni i zabrała się za ścielenie łóżka.
- Nie pamiętam co robiłam tej nocy... - powiedziałam jej i zeszłam do kuchni, po drodze potykając się o butelkę od whiskey. - Au! - krzyknęłam, gdy szkło wbiło mi się w stopę.
Dokuśtykałam na jednej nodze do kuchni, gdzie znalazłam apteczkę i opatrzyłam ranę.
No tak... 'Wróciłyśmy z Latimer do domu przed 22. Było nam mało imprezy, więc zaczęłyśmy opróżniać barek...' przypomniałam sobie. Późniejsze wydarzenia pamiętam jak przez mgłę. Wiem, że położyłam się do łóżka, ale co dalej? Wersja Vanni jest taka mało prawdopodobna.
Zjadłam śniadanie przygotowane przez przyjaciółkę i zaczęłam sprzątać. Barek otwarty, butelki leżące gdzie popadło... Nie wierzę, że zrobiłyśmy to we dwie. Tylko we dwie...

Około godziny 11 padłam zmęczona na kanapę, Vanni obok.
- Serio nic nie pamiętasz, Court? - zapytała.
- No, nie pamiętam. - mruknęłam pod nosem. - Serio to zrobiłyśmy?
- Serio, serio. Jesteś gorąca Ney. - cały czas cicho się podśmiechiwała. - A skoro nie pamiętasz... To może powtórzymy to dziś wieczorem?
- Może... - odparłam. Propozycja Latimer była naprawdę kusząca. Zawsze byłam ciekawa jak to jest uprawiać seks z kobietą... - Zgoda. - uśmiechnęłam się do niej serdecznie.
- Super. Przygotuję jakieś niespodzianki. - wstała z kanapy i po chwili zniknęła mi z pola widzenia.
Rozłożyłam się wygodniej i zaczęłam się zastanawiać. Trochę brakuje mi Rossa, ale po tym co zrobił... Mam ochotę go zabić.

Nadszedł wieczór. Położyłam się do łóżka obok Vanni i spojrzałam jej w oczy.
- Obiecujesz, że nie będzie bolało? - spytałam.
- Postaram się być jak najdelikatniejsza. - odpowiedziała mi i pocałowała mnie w usta. - Tylko się nie bój, Court. - dodała i zaczęła mnie rozbierać.
Obie byłyśmy dla siebie czułe, obie doskonale wiedziałyśmy czego oczekuje ta druga... Prawdę mówiąc było mi z nią lepiej niż z Rossem. Być może dlatego, że ona kochała mnie prawdziwie, a Lynch tylko udawał...

----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Piosenka tytułowa: R5 '(I Can't) Forget About You'.

czwartek, 28 lipca 2016

2. 'Za zdrowie pań, za zdrowie...'

*Vanni*

Spałam smacznie, śliniąc się na poduszkę, gdy obudziło mnie głośne pukanie do drzwi.
- Kogo to w nocy tu niesie? - spytałam samą siebie, ubierając szlafrok po drodze do drzwi.
Zerknęłam przez oczko i ujrzałam Courtney.
- Co tu robisz Ney? - wpuściłam dziewczynę do środka.
- Ross mnie zdradził! - wtuliła się we mnie i szlochała.
- Już dobrze. - pogłaskałam ją po plecach. - Jak nie ten to inny.
- Dzięki Vanni. - starła łzy z policzków. - Mam taką małą prośbę. Mogę się tu na trochę zatrzymać?
- Oczywiście kochana. Od tego jestem twoją przyjaciółką. - odpowiedziałam. - Pomóc Ci z bagażami?
- Jeśli chcesz. - zgodziła się i razem udałyśmy się do jej auta po rzeczy.

Rankiem usiadłyśmy przy stole w kuchni. Zaparzyłam kawę dla siebie i Court, a następnie zaczęłam rozmowę.
- Może pójdziemy dziś na jakąś imprezę? - zaproponowałam.
- Chętnie. Chciałabym zapomnieć o ostatnich wydarzeniach. - odparła.
- O dwudziestej wychodzimy. Pamiętaj o seksownej sukience. - oznajmiłam i zabrałam się za zmywanie naczyń.
Szkoda mi Eaton. Wszystkim się wydawało, że to miłość na zawsze, a jednak. Ross okazał się totalnym dupkiem, którego nie ominie zemsta Latimerki.

Wieczorem wybrałyśmy się do klubu. Wyzywające stroje, mocny make-up i kuszące perfumy. Usiadłyśmy przy barze, niedaleko sceny, gdzie miał wystąpić znany wszystkim DJ Ryland.
- Coś paniom podać? - spytał nas barman.
- Ja poproszę drinka z limonką. - odezwałam się.
- Ja to samo. - dodała Court.
- Witam szanowne panie. Widzę, że drinki już zamówione. Pozwólcie, że dziś ja płacę. - usłyszałam znajomy mi męski głos, a po chwili ujrzałam Rylanda.
- O, hej Ry. Miło Cię widzieć. - przywitała się Courtney.
- No cześć Ney. - ucałował ją w policzek. - I witaj moja przyszła bratowo, Vanni Latimer. - pocałował mnie w dłoń. - Jak mija wieczór?
- Dobrze, dobrze. Pomagam Court zapomnieć o zdradzie Rossa. Niby jesteście braćmi, a zupełnie inni. - odpowiedziałam mu.
- No wiesz... Ja odziedziczyłem po rodzicach te lepsze geny, a on to nie wiem. Chyba po wujku Shorze. - zaśmiał się.
- Zapewne. - przytaknęła mu Courtney.
- Idę się szykować do występu. Gdyby ktoś pytał o zapłatę to mówcie, że jesteście ze mną. Potem to potwierdzę. - ucałował nas w dłonie i po chwili zniknął na tyłach klubu.

Równo o 21 Ryland wyszedł na scenę z ciemnowłosym kolegą.
- Witajcie wszyscy! Jak się bawicie!? - krzyknął ze sceny, a odpowiedziały mu piski dziewczyn. - Dzisiaj ja i Max Schneider sprawimy, że ta noc stanie się niezapomniana!
- Ale najpierw wznieśmy toast za wszystkie piękne panie obecne tego wieczora z nami! - wtrącił Max i zabrał od barmana dwa kieliszki, z czego jeden oddał Ryry'emu.
- Za zdrowie pań, za zdrowie... - zaczął Lynch.
- Pijmy aż do dna panowie... - dośpiewał Schneider i uniósł kieliszek.
Po toaście Ry stanął za konsolą i puszczał najlepsze kawałki tej wiosny. Kawalerowie, jak przypuszczam, chętnie tańczyli z wolnymi dziewczynami, a pary raczej siedziały przy stolikach.
- Można prosić do tańca? - Max podszedł i wyciągnął dłoń do Eaton, która spojrzała na mnie.
- Idź. Ja tu posiedzę i poczekam. - szepnęłam jej do ucha.
- Oh, oczywiście. - ścisnęła jego dłoń i wyszli na parkiet.
Schneider kiwnął coś do Rylanda i po chwili z głośników rozbrzmiała wolna ballada. Chłopak objął moją towarzyszkę w pasie, ona zarzuciła mu ręce na szyję. Kołysali się w rytm muzyki. Wszystko było dobrze, dopóki nie spróbował jej pocałować. Odskoczyła od niego, chwyciła mnie za rękę i w szybkim tempie wyprowadziła z klubu.
- Chodźmy gdzieś indziej. - zaproponowała. - Nie chcę wpaść na Maxa. - dodała i ruszyła ulicą.
Ruszyłam za nią i w taki oto sposób znalazłyśmy się w domu przed 22.

----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Siemka!
I w taki o to sposób rozdział numer 2, którego tytuł pochodzi z piosenki Zenka Martyniuka i Edwarda Hulewicza 'Za zdrowie pań' już za nami.
Pojawili się kolejni nowi bohaterowie - w tym Max, którego zaczęłam słuchać ostatnim czasem. Jego teledysk do 'Basement Party' po prostu wymiata! Wbijajcie na YouTube i oglądajcie ;)
Ode mnie to wszystko. Na next zapraszam za tydzień!
Pozdrawiam serdecznie i życzę miłego odpoczynku (za nami już prawie połowa wakacji) <3